30.04.2014

I'd like to...

Chciałabym tutaj pisać dalej. Kwestia polega na tym, że są momenty, gdy myślę : "rozpocznę wielki projekt! Pomogę wielu ludziom! Rozpowszechnię swoje doświadczenia - o, jakież one będą przydatne! Zaangażuję się w nurt 'uświadamiający'! Bedą ze mną robić wywiady..! Będą..." - i tutaj przychodzi inny czas.
Nagle podnoszę głowę znad książki i widzę wszystko całkiem odwrotnie. Świat zwalnia. Nie czuję już sensu w rozpowszechnianiu tej historii. Po co? To przecież nic ciekawego. Za słabe, przecież nie obcięłam sobie głowy tarką do sera, c'nie?  Poza tym lęki: ktoś, ktogo absolutnie nie chcę, może czytać to wszystko*. Poza tym to nie ma sensu w ogóle, to tylko nudne pieprzenie. Nie mam siły. Siebie nienawidzę. Nie.. nie... nie... .
Potem czynię nocne posiedzenie piwne.
Następnie wszystko zaczyna się od nowa.

Nie wiem, w jaki sposób mogłabym utrzymać regularne notowanie tu. Akurat jestem na etapie piwnego posiedzenia. Za oknem drze się ptak, co mi przypomina takie poranki dawno temu w Anglii. Czas przeskakuje i pozwalam mu na to z rozkoszą, bo tak naprawdę to jest wszystko, co absolutnie należy do mnie.


* EDIT : weszłam tu ze świeżym spojrzeniem i rzuciło mi się w oczy, jak to sformułowanie wygląda. Więc prostuję - nie chodzi o Was wszystkich, którzy to czasem czytacie [z zaprzyjaźnionych forów, na przykład]. Was witam z prawdziwą przyjemnością i wdzięcznością. Chodzi raczej o kogoś z zewnątrz, o kim wiem, że ten adres samowolnie odgrzebał. Tego człowieka tutaj nie chcę.