18.02.2014

Drunken musings.

Trwa nowy rok. Zawsze to traktowałam symbolicznie, aczkolwiek być może nie ma takie podejście wielkiego sensu. Zawsze wszystkie "okazje" traktuję symbolicznie. W zasadzie wręcz magicznie. "Żeby było dobrze, musi Sylwester być wyjątowy". "Żeby się zdarzyło, co chcę, muszę w absolutnie amerykański sposób spędzić Walentynki".

Ostatnimi czasy czterokrotnie sprawdzam drzwi, gdy po skończonym dniu pracy zamykam galerię, a także cztery razy dotykam gazowych kurków, zanim wyjdę z domu. Ludzi jest wokół mnie mniej, a zarazem i więcej. Mniej filguję swoim złym przyzwyczajeniom, a może jedynie inaczej. Straciłam serce [tak się mowi?] do uświadamiania ludziom metod myślenia "odpałów". W zasadzie straciłam serce do bycia systematyczną. Serce to mięsień, perpetuum mobile.

Jestem pijana, gdy to piszę, więc nie zdziwcie się, jeśli będzie notatka nieco bez sensu.