Codziennie rano sprzedawczyni zmiata z wystawy gruby dywan martwych pszczół. Dziesiątki ; trzeba je zasysać odkurzaczem. Wszystkie leżą na boku, zwinięte jak embriony. Przed śmiercią obejmują rękami kolana, a kolana przyciągają do piersiowej klatki (albo raczej można by tak to opisać, gdyby pszczoły miały ręce, kolana i całą resztę).
Z bliska takie brzydkie. Brązowe, na odnóżach puste kieszenie kiedyś przydatne do wypychania pyłkiem. Mimo, że ciałka sztywne i lekkie jak papier (najlepiej chwytać za skrzydła), to jednak wyglądają na bezwładne. Ofiary mnóstwa miniaturowych wypadków, każda w pozycji bezpiecznej. Tycie, pszczele wypadki - kraksy samolotów dla jednego pasażera i samochodów na odnóża plus baterie słoneczne. Miligramy miligramów trucizn, sztylety z trawy, uduszenie od owinięcia szyi czułkami. Głośne kłótnie kochanków („Z cykadą, tak? Ty kurwo, większego ma ode mnie?! Większego, zobacz…?! „ ). Samobójstwa - wspinaczka po szklanej ścianie i upadek w dół, albo czaszką o szybę tak, by szkło i głowa spadły osobno, brukając drewnianą część wystawowego okna żółtawymi flakami („Ohyda” - mruczy sprzedawczyni, chwytając trupy przez chusteczkę - „nie dotknę tego. Że też one muszą być takie durne… „ ).
Patrole wysłane na ratunek wlatują w kanał. Tak, jak ta rodzina, co się utopiła w szambie : jeden facet przypadkiem, potem drugi, żeby go ratować, potem trzeci.. . Pszczołom wysiada komunikacja i radiolokacja, wszystko, co tam jeszcze mają. Mdleją od gorąca,a potem nawet nie trzeba organizować pogrzebu ani nie mogą wrócić do natury, żeby się zamienić w wydmuszkę. Odkurzacz się natomiast zamienia w kolumbarium. „Jakie one durne”, mruczy sprzedawczyni. To musi starczyć za wszystkie epitafia.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCzytanie Ciebie sprawia mi podobną przyjemność do czytania Herberta (on też był nieco zdepersonalizowany , semantycznie-perfekcyjny, subtelnie złośliwy ), chociaż pisał na zupełnie inne tematy. Twój świat zawiera mnóstwo kolorów (w odróżnieniu od mojego, który jest czarno-biały, a jedynym akcentem piękna jest rozkład promieni słonecznych padających na pomarszczoną 'twarz' tworzący cienie i refleksje. Szlachetne, pomnikowe, "twarz myśląca, zadumana, zatroskana - zastygła w kamieniu na wieki" [Ach, gdyby pozujący {imiesłów wynika z pejoratywizacji pozera} mógł to wszystko zrozumieć! Lecz on nadąłby tylko górne wargi i wypuściłby tą wiedzę z głośnym chrapnięciem. Niewątpliwie, tym jednym gestem przekazując mnóstwo treści {jak to się teraz nazywa - 'nonszalancja'?}, zbiorczą mądrość filozofii greckiej i rzymskiej, pouczając mnie : "Z cynika chciałeś namalować stoika!"]. Niestety, wszytko burzy ta, w domyśle czerwona, mięsistość [ ciepła, ale nie taka jak z 'klimatów' - tryskająca dumną pożądliwością {"Chodź na kamerki, pokażę Ci największe osiągnięcie mojego życia - fragment fenotypu, który dostałam od rodziców. Wygolony. Czyż nie zasługuję by być Twoją Księżniczką? Prześlij mi doładowanie :* :* xD"} ], która zbliża mnie do świata istot organicznych. I oko, nazbyt czujne, obserwujące, ciekawe, lecz zalęknione. ), ale o dziwo mnie nie przytłacza, bo wszystko to obrazy - kafelki, a emocje skrzętnie pod nimi ukryte. Nie wypełzają spod nich prostacko ("Kurwa, jak ja nienawidzę!"), siedzą grzecznie, dyskretnie, jak mikrokosmos na działce, kiedy odchyli się wielki,ociosany dostojnie lądolodami kamień - przeżywa dreszcze wijącej się insektofobii (czy jak to z łacińska się nazywa) - i przesuwa się go z powrotem na swoje miejsce.
OdpowiedzUsuńChciałbym kiedyś z Tobą porozmawiać o dysocjacjach.
Przez ile warstw nawiasów jesteś w stanie przebrnąć?
* Właściwie powinno być: "semantyczno-dokładny", bo przecież perfekcja oznacza skończoność, a tu nic nie jest dokończone, słowa są tylko ogniwami w łańcuchach skojarzeń - łańcuchach z baloników wypełnionych helem, których końce muszą być grubymi nićmi przywiązane do ziemi (przeznaczonej do twardego stąpania po niej). Gdyby nagle taka nić się przerwała - strach się bać - o łańcuchy myśli, które pofrunęły za wysoko i zostały eksterminowane w jonosferze (przez tą samą plazmę, która wywołuje piękne zorze polarne [ zorza - r. żeński - jak femme fatale] ).
OdpowiedzUsuńKim jesteś? Czy możemy się skontaktować?
OdpowiedzUsuń